Jak z Płatka: Pod koniec stycznia
Friday, February 1st, 2013To się snuje, podnosi łeb i warczy. I słychać jak uprzednio rechot, ten złośliwie radosny rechot wspólnoty wykluczających. I jak dawniej, brakuje choćby jednego, kto wstał i się sprzeciwił. I lecą słowa jak kamienie. Swoi, sami swoi; obcym wstęp wzbroniony. I jak wtedy podparte jest profesorskimi tytułami. I jak wtedy gębę ma do zadławienia zapchaną frazesami o ojczyźnie. Skromny z wyglądu dobrotliwością malarza, łagodnością etymologa, skromnością nieśmiałej bibliotekarki. Z pozoru świeci moralnym przykładem i tęskni za porządkiem, zwłaszcza tym moralnym, ojczyźnianym, według tradycyjnie ustalonego wzoru do którego przywykł i który dobrze robi, bo nie zmusza do myślenia. Różnorodność razi i brzydzi, bo jej/mu zaburza utarte, wyświechtane, ale i wymoszczone kanony porządku czystości rasy, orientacji seksualnej, koloru skóry i kształtu nosa. To, co niepodobne do niego i jej przyzwyczajeń jest jak rzecz, przedmiot pozbawiony duszy i praw. Można go odczłowieczyć, przyrównać do małpy, można do konia. Rechot będzie jeszcze świeższy, jeszcze donośniejszy. No bo to tak razi! Jest tak niewygodne i tak nieużyteczne, nieestetyczne, że chciałoby się, żeby tego nie było.
Jest i trzeba coś z TYM zrobić, JAKOŚ to rozwiązać. Nie, oczywiście nie ma nic złego na myśli. W ogóle, zajęty swoim rozdrażnieniem, swoją pozycją i jej utrzymaniem, nie myśli. Bo to, co niepodobne do niej i do niego jest z definicji nie do przyjęcia, podrzędne, nieludzkie, niedopuszczalne, niechciane. A skoro przeszkadza więc jest jednocześnie niemoralne, i nieuporządkowane, chore i niepatriotyczne i najlepiej sprzeczne z wartościami chrześcijańskimi i z naturą. I jak trzeba można to wyrechotać, można połajać publicznie, że przeszkadza, można w poczuciu wyższości skarcić, uciszyć…koniecznie uciszyć i zepchnąć w niewidoczność, a najlepiej w niebyt.