Jak z Płatka – TEST
Zrobiłam test. Zadzwoniłam do kilku kolegów z pytaniem jak zareagowaliby, gdyby zaproszeni na nocleg zamiast spania oddzielnie zaproponowano by im łóżko małżeńskie razem z gospodynią, na co nie mieliby ochoty. Kilku wyśmiało mnie od proga, że wybacz, ale na nas nie licz – zawsze mielibyśmy ochotę. Na szczęście paru zastanowiło się i stwierdziło, że gdyby nie chcieli, gdyby naprawdę nie chcieli powiedzieliby grzecznie: nie, nie chcę; nie nadaję się, chrapię; cuchnę i nie czuję się jak i zwyczajnie nie; wolę spać oddzielnie, nie z Tobą.
Nie lubię żartów, ani śmichów z molestowania seksualnego. Równie niedopuszczalne jest jak błotem obrzucanie podejrzeniem o molestowanie, gdy go nie było. To zbyt poważne i zbyt bolesne.
Posłowie i posłanki oraz każdy czy z ambony, czy z mównicy, kto wywrzaskuje się przeciwko ratyfikacji konwencji o zapobieganiu i przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie bierze na siebie odpowiedzialność za utrwalanie i reprodukowanie wzorców psychicznego kneblowania ust i umysłów kobiet i dzieci doznających przemocy w rodzinie. Na zewnątrz ma wyglądać cacy, by ksiądz, posłanki i posłowie mogli udawać, że rodzinę można pisać przez duże ”R” . To kobiety, rodziny, dzieci mają dbać, by nikt się o niczym nie dowiedział; to na nich spoczywa obowiązek utrzymywania pozorów. Kobiety latami, w ciszy znoszące gwałty ze strony męża, dzieci latami znoszące burdy, wciury, poniżanie, lęk. Policja przyjeżdża wezwana do awantury, ale „dobrotliwie ulega” prośbie żony, by nie zabierać, bo ona sobie poradzi. Przyzwala i utrwala tym przekonanie, że to jej wstyd i jej wina i to ona ma udawać, że nic się w jej rodzinie nie dzieje. Prokuratorzy latami odmawiają postępowania, bo żona „wycofała” „wniosek” – choć to nie jest przestępstwo wnioskowe, więc nie ma co cofać. A mimo to „znęty” się umarza i tym samym bez słów posyła się twarde przesłanie – to twoja kobieto i wina i sprawa. Sytuacja zależności, presji opinii publicznej, fałszywego przekonania, że to „dla dobra rodziny”, bywa że i presji księdza, który doradza nieść pokornie „swój krzyż”.
Gwałt i przemoc seksualna to sprawy zbyt poważne, aby zamykać na nie oczy i uszy. Czy dotyczą tylko kobiet? Nie, mężczyźni też są gwałceni; najczęściej przez innych mężczyzn (internaty, domy opiekuńcze dla dzieci, więzienie, wojsko) i rzadziej w sytuacjach rodzinnych (choć i tu trzeba pamiętać o chłopcach wykorzystywanych przez członków rodziny) czy w związkach. A przez kobiety? Nie jest wykluczony także gwałt i molestowanie mężczyzny przez kobietę. I mniejsza o to, że chłopcy wychowani są do zachowań asertywnych, a dziewczynki do spolegliwej ciszy i nieliczenia się ze swoimi potrzebami. Mniejsza i o to, że kulturowo mężczyzna jest tym, który wykazuje inicjatywę, kobieta tą, która musi się z nią uporać. Mniejsza, bo nie można wykluczyć, że scenariusz może być inny. To ona może wyjść z propozycją, to on może być zmuszony się z nią zmierzyć.
Tkwimy na dodatek cały czas w doktrynie i przepisach prawa karnego w wygodnej dla patriarchalnego porządku teorii wolności seksualnej, gdzie „nie”, znaczy „nie”; i gdzie wciąż intelektualnie nie przerobiliśmy na gruncie doktryny i prawa istoty autonomii seksualnej, gdzie potrzeba aby wybrzmiało: „tak”.
W niektórych jednak sytuacjach, jak w tej na początku – zaproszenia do łoża małżeńskiego – jeśli tego nie chcę – nie wchodzę, i tym wyrażam swoją odmowę i brak zgody na: „tak”.
Niezależny pan odmawiający niezależnej pani to nie jest sytuacja, w której mąż latami, dzień po dniu ciągnie żonę do piwnicy, by ją gwałcić – bo tak lubi; ani piętnastolatka zgwałcona przez ojczyma, bo ten chce sprawdzić czy pasierbica jest dziewicą. Żonie i pasierbicy na nic się zdadzą: „nie, nie chcę”. A dorosłemu mężczyźnie, który przyjaźni się ze starszą kobietą? „Tak” znaczy „tak” nie wymaga zgody wyrażonej na piśmie. Wystarczy dogadanie się, czasami nawet i bez słów. Nie wchodzę do łóżka, a jeśli wszedłem i zaczyna się krok po kroku pytanie dłonią, zbliżeniem, jeśli mu przychylnie odpowiadam, to choć bezgłośnie, to mówię „tak”; tym bardziej, że po jakimś czasie wracam i robię to samo, i znów i raz jeszcze. Psychiczne uzależnienie? Bo chcę ją lepiej poznać, być przy niej? Ja wzięłabym to, jeśli nie za miłość, to co najmniej za romans. I również wtedy, gdyby było to nie po drodze małżeńskie łoże nie musiałoby odciskać ciał dwojga. A skoro odciskało, skoro było; czy wyobrażenie o więzi, serdeczności, bliskości i wzajemnym pociągu nie miało zakotwiczenia?
Relacje bywa, że się psują. Bywa. I mimo to tkwimy w nich, bo gdy przyjedziemy do Warszawy, nie będziemy mieli gdzie spać? Będziemy musieli płacić za hotel? Tkwimy, bo boimy się, że ta druga osoba ”jeśli odmówię, straci mną zainteresowanie, nie będę mógł jej lepiej poznać, być przy niej”?!
Jeśli dlatego to robimy, czy aby tak naprawdę nie okazujemy się cholernie nieuczciwi, arogancko interesowni i nadużywamy zaufania, igramy z uczuciami i daleko nam do deklarowanej przyjaźni. Jeśli całym naszym zachowaniem wprowadzamy w błąd i oszukujemy, naciągamy, także na pieniądze to…aż żal zmarnowanego zaufania i czasu podarowanego tak niewłaściwie.

Monika Płatek

Latest posts by Monika Płatek (see all)
- Jak z Płatka – Urok i znaczenie dyskretnego wsparcia - 16/05/2016
- Nasze rodzime obławy…czyli sklepy i stanowiska - 07/02/2016
- Rodzina…Po raz pierwszy - 06/01/2016